Brda 1995 |
|||||||||
Ekipa:
|
|||||||||
Trasa: Dzień 0 Zaczęło się wszystko od przyjazdu nad jezioro Szczytno. Zabrakło czasu na złożenia kajaków bo było zbyt późno. Dzień 1 jez. Szczytno - okolice wsi Konarzynki i Ciecholewy (ok.20 km); trasa łatwa, po wypłynięciu z jezior rzeka płynie leniwie, głównie pośród łąk, dopiero pod koniec wpływa głębiej w las. Dzień 2 Konarzynki / (Ciecholewy) - okolice Swornychgaci (ok.14 km); trasa bardzo łatwa technicznie, bardzo ładny odcinek od biwaku do jeziora Charzykowskiego, praktycznie pozbawiona przeszkód. Przy wpływaniu na jezioro Charzykowskie trzeba uważać na sieci i wystające z wody pozostałości po palach przytrzymujących owe sieci. W Swornychgaciach można zrobić zakupy i zjeść coś ciepłego, - szczególnie rybę, bo to wiocha nastawiona na obsługę turystyczną w sezonie letnim. Nocleg między jeziorem Witoczno a Łąckim po lewej stronie na polu u gospodarza. Dzień 3 okolice Swornychgaci - jez. Kosobudno (ok.11 km); trasa bardzo łatwa technicznie, choć trochę trudna fizycznie, ze względu na dużą liczbę jezior: Łąckie, Dybrzk, Kosobudno; etap biegnie przez Zaborski Park Krajobrazowy, od jego zachodniej granicy do wschodniej). Jeziora są dosyć zaludnione (ale bez przesady) przez ośrodki i domki letniskowe, jednakże da się coś znaleźć na biwak. Na jez. Kosobudno na północnym brzegu (czy też w jego pobliżu) jest ośrodek wczasowy (pod koniec jeziora), a brzeg południowy jest bodajże rezerwatem przyrody, ale na pewno da się coś tam znaleźć pod namioty. Za cypelkiem z prawej strony znajdujemy fajne miejsce na biwaczek. Dzień 4 jez. Kosobudno - Mylof (ok.11 km); pierwsza przenoska na trasie na tamie Mylof, na jakieś 150-200 m; dalej trudno znaleźć ładne miejsce na nocleg. W końcu znajdujemy kawałek suchego lądu ok. 1-2 km za przenoską, wokół podmokłe łąki. Dzień 5 Mylof - Woziwoda (ok. 20 km); mogą się zdarzyć przeszkody i jakieś bystrza. Rzeka płynie większość czasu lasem. Odcinek urokliwy i technicznie łatwy. Biwak w Woziwodzie (płatny), przy szosie Tuchola - Czersk jest z reguły zawalony spływowiczami i letnikami, więc jeśli nie przeszkadza wam tłum, to spokojnie lądujcie. Dzień 6 Woziwoda - Stadnina za Gołąbkiem (ok.12 km); etap dość trudny dla początkujących, ale ciekawy, biegnący cały czas w lesie, ze sporą ilości bystrzy, kamieni i gałęzi i kołków po drodze, zatopionych w wodzie, silniejszym niż zwykle nurtem. Jest to odcinek, gdzie może zdarzyć się drzewo tarasujące cała szerokość rzeki. Niemniej jednak bez paniki. W rzeczywistości jest łatwiej niż sugeruje to powyższy opis. Uważać tylko trochę na "składaki" i osoby debiutujące na rzece. Nocowaliśmy na przypadkowo znalezionym bezpłatnym biwaczku, wypływając zza zakrętu ujrzymy zawieszoną nad rzeką na gałęzi informację o barze i stadninie koni. W pobliżu restauracja z kuchnią borowiacką i zimnym piwem. Dzień 7 Gołąbek - nieopodal Gostycyna (ok. 15 km); na pierwszych kilku kilometrach etap podobny do poprzedniego. W Rudzkim Moście robimy zakupy i krótką przerwę. Dalej odcinek dość trudny, drzewa, bystrza... Stopniowo jednak coraz spokojniej, a im bliżej zalewu tym rzeka szersza i powolniejsza, gdzieniegdzie nawet można zatrzymać się na mieliźnie. Przed Zalewem biwak po lewej stronie, przy moście. Dzień 8 Zalew Koronowski - Sokole-Kuźnica (ok. 25 km); niedługi odcinek płyniemy rzeką, która staje się coraz wolniejsza i zarośnięta. Zalewem płynie się bardzo spokojnie. Jest bardzo malowniczo. Panuje upał a tu nie ma cienia, w którym można by się skryć. Po drodze zatrzymujemy się na coś chłodnego i kąpiel w ośrodku wczasowym. Po południu dopływamy do wielkiego pola biwakowego. Obchodzimy moje urodziny. Dzień 9 Sokole-Kuźnica - Koniec Zalewu niedaleko Koronowa (ok. 12 km) płyniemy do końca zalewu w pobliże Koronowa. Panuje upał a mu jak na patelni. Woda jest tu stojąca i zanieczyszczona, generalnie syf. Rozkładamy i suszymy sprzęt. To już nasz drugi udany spływ,
przepłynięte ok. 140 km to niezły wynik. Mamy już dużą wprawę w pokonywaniu
przeszkód i radzeniu sobie na wodzie |
|||||||||
|
|||||||||
|