Ina 2002 |
||||
|
||||
Stargard Szczeciński - Goleniów - Police Za miejsce początku spływu wybraliśmy Stargard Szczeciński. Po przeprowadzonym zwiadzie oraz lekturze jedynego znalezionego w internecie opisu tej rzeki doszliśmy do wniosku, że do Stargardu można burłaczyć, przedzierać się oraz przenosić. Jeśli chce się płynąć, należy zacząć właśnie stąd. W spływie wzięly udział 2 załogi: Niemiecka: Uli i Torsten na Prijonie oraz Olo i ja - Shuya na Ola plastiku. Ze Za miejsce startu wybraliśmy okolice ostatniego mostu w Stargardzie, miejsce dobre do wypakowania samochodów, zapakowania kajaków i spuszczenia ich do wody. Miejsce względnie dobre do startu, ale nic lepszego się nie znajdzie biorąc pod uwagę, że jesteśmy w centrum dużego miasta. Kawałek trawy, miejsce gdzie mogą stać auta, w miarę łagodne zejście do wody (a tego na Inie niestety nie ma za dużo). Wypłynęliśmy ze Stargardu Szczecińskiego o 9.00 rano. Nurt szybki, ale to dobrze, bo ma się większą prędkość. Po chwili szybki nurt zwolnił, skończyło się miasto. W pierwszym odcinku do Paczerinu (ok. 12 km.) rzeka ma charakter łąkowy, ale to bynajmniej nie znaczy, że jakieś krowy zaglądały nam do łódek. Rzeka wije się w granicach delikatnych wałów, mało pól, raczej łąki. Małe wioseczki i dużo drzew wokoło, co powoduje, że widoki są przednie. Pomimo licznych meander płynie się łatwo, nie ma zwalonych drzew, znaczy są, ale przejście nie sprawie większych przeszkód. Poznałem znaczenie słowa łozy: to wierzby wchodzące gałęziami do wody. Jak połączą się łozy z obu stron rzeki to mamy do czynienia z sajgonką. Na naszej jednak trasie nigdzie nie było takich przeszkód. Zawsze było ładne przejście między krzakami. I to są największe przeszkody na Inie. Podobnie jak Rurzycę, da się przepłynąć "suchą nogą" od początku do końca. Ten odcinek zabrał nam 2 godziny. Drugi etap to Puszcza Goleniowska. Rzeka płynie zygzakiem w 300-400 metrowym obszarze między Po 5 godzinach dopływamy do leśniczówki Zabrodzie, gdzie po 500 m od leśniczówki znajdujemy względnie dobre miejsce na nocleg. Mamy przepłynięte ok. 38 km według opisu Iny (jedynego w internecie: www.kuramura.hg.pl) w lini prostej 25 km. Do tego miejsca płynęło się łatwo szybko. W normalnych warunkach odcinek do przepłynięcia 6-7 godzin z przerwą bez napinania. Trzeci etap to prawdziwa puszcza. Kilkadziesiąt metrów za potencjalnym noclegiem zaczyna się już puszcza bez 300-metrowego marginesu. Pomimo zwalonych drzew w wodzie nie było przeszkód wymagających specjalnych umiejętności. Piękne widoki, wielkie stare drzewa. niestety zaczęło padać i już padało do końca. Odcinek bardzo przypomina Drawę w Parku, tylko nie ma tylu zwalonych drzew, których nie można normalnie pokonać. W puszczy rzeka przestała meandrować i pokonywała dłuższe proste odcinki. Po 6-7 km zaczęły się zabudowania Goleniowa. Dopłynęliśmy o 15.45. Czwarty etap to Goleniów i 3 km za. Odcinek przypomina Złocieniec czy Drawno na Drawie. W wodzie można znaleźć wszystko: telewizor, pralkę, lodówkę, kuchenkę, koło samochodowe z felgą, butelki, buty... Rzeka syf! Ale był w centrum Goleniowa i miły akcent. Wzdłuż rzeki piękne kamienne wały i bulwar z ogródkami piwnymi ze schodkami prosto do rzeki. Można tu przycumować i napić się piwa prosto z nabrzeżnej knajpki. Bardzo urocze miejsce. Goleniów opuszczamy o 16.00 i szukamy miejsca Piąty etap to łąkowy. Wystarczy zobaczyć mapę, by wiedzieć o czym piszę. Rzeka nie ma aż tylu zakrętów jak w pierwszym etapie, lecz nie można włączyć autopilota. Znajdujemy miejsce na 30 min przerwy. Pada cały czas. Chcemy wracać na wodę, bo jak się wiosłuje to jest trochę cieplej. Do Odry jest jakieś 18 km raczej niepokrzywionej rzeki co płynie się łatwo. Dużo ptactwa wodno-błotnego, a po bokach wały dające poczucie bezpieczeństwa, bo jest gdzieś suche miejsce. Słychać syreny przepływających statków. O 18.00 dopływamy do Odry. Widok cudny. Rzeka się rozszerza. Widać latarnię "morską", mewy, fale. Olek nakłada kapok, ja krótkie westchnienie do Anioła Stróża. Niemcy mają zamknięty kajak, my otwarty i jeszcze ten deszcz i wiatr. Jednak przepływamy bez problemów, strach ma wielkie oczy. Ostatni etap: przepływamy na drugą stronę Odry. Jest niedziela i nie ma ruchu statków. Płynie się fajnie, fale rozbijają się o czubek kajaka. Po 15 min. jesteśmy na drugiej stronie i szukamy wejścia na Łarpię. Najpierw weszliśmy do jakiegoś kanału, ale musieliśmy się wycofać - jest tak zamulony i zarośnięty, znajdujemy właściwe wejście i już jesteśmy na Łarpi. Płynie wolno, bez fal. Tylko ten deszcz i wiatr... Widać kominy Polic, kościół i mijamy pierwszy most. Przed nami jeszcze 600 m ale pojawia się muł, jest za płytko by kontynuować i cofamy się do pierwszego mostu w Policach. Wyjście z wody nie najlepsze, ale jakość daliśmy sobie radę. Godzina 19.00. Cały spływ 10 godzin, ok. 65 km. 1 godz. 10 min. przerw. Korzyści: rzeka piękna, dużo zwierząt (czaple siwe, dziki, sarny, kaczki, łabędzie, mewy, ryby...), widoki urocze, łatwa technicznie, brak konkurencji i tłoku, blisko bazy w Dobrej, Odra - warto dla tych wrażeń. Minusy: mało miejsc do biwakowania (brak pól namiotowych), brak wejść i zejść do wody, woda niższej klasy czystości (mając jeden biwak można zabrać wodę ze sobą do kajaków na starcie a w końcu raz się można nie umyć). Zapraszam. Aż się dziwię, że na takiej ładnej rzece tak mało jest spływów. Warto! Naprawdę warto! |
||||
|