sobota 6. września
O północy dojechałem do Berlina, kolacyjka, piwko
i lulu. Rano pakowanie i o 7:30 już w drogę. Dojechaliśmy
o 10 do Kosobudek, na moście zaczęliśmy rozkładać
kajaki. Bez problemu dogadałem
się z miłym gospodarzem z białego domu przy moście
i bezpłatnie zostawiłem u niego w zagrodzie swoje auto. O 12.00
wyruszyliśmy. Początkowo rzeka bardzo płytka - nawet na jedynki.
Często burłaczenie. Rzeka z czasem robiła się coraz
głębsza i już po 2 godzinach płynęło się
w miarę dobrze. Bardzo dużo przeszkód w postaci zwalonych
drzew, lecz dawało się je pokonaæ bez przeciągania
lądem.
W Kijewie staw przed zastawką, przenoska ok. 50 m. prawą stroną
a następnie ok. 200 m. burłaczenie po kamiennych płyciznach,
aż wpłynie cała woda ze stawów i pstrągarni.
Niedaleko po prawej miejsce na biwak, lecz my płyniemy dalej jeszcze
2 godziny. I popłynęlibyśmy dalej, lecz trzeba przenocować
przed wyschniętym jeziorem, bo tam przez kilka godzin płynięcia
nie ma miejsca na nocleg - podmokło. Tereny piękne, spotkaliśmy
jelenia i sarny. Zostajemy na noc. Tego dnia zrobiliśmy 12 km w 7 godzin.
Szlak dziewiczy, bardzo trudny, ostre zakręty, płytko, kamienie.
Ufff...
niedziela 7. września
Pobudka 8 rano o 10 już na wodzie. Przed nami wyłania
się labirynt. Niegdyś było tu jezioro, dziś wąska
rzeczka płynie sobie zygzakowatym zygzakiem
opływając wielokrotnie tę polanę. Odcinek w lini prostej
o długości 1 km płyniemy we 2 godziny, przedzierając
się przez trzciny. W końcu wpływamy znów do lasu
i niedługo dopływany do Pliszki. Tu przy moście czeka nas
przenoska. Kajaki wyjmujemy pod mostem schodkami z lewej strony, następnie
w prawo mostem i wzdłuż prawego brzegu jakieś 150 m. Potem
znowu płytko, kamienie itp. Jakieś 100 m. i można już
płynąć. Woda jest już stojąca, bo dopływamy
do jez. Ratno. Bardzo pięknie tu i malowniczo. Wejście na jezioro
ginie w trzcinach.
A jezioro bardzo płytkie, właściwie sam muł. Po wypłynięciu
z jeziora bardzo ładny most kolejowy. Rozlewiska i jez. Wielickie.
Tu wiele dogodnych miejsc na biwak. I pewnością zostalibyśmy
tu na nocleg, lecz musimy dopłynąæ do Frankfurtu. Na koñcu
jeziora gratka dla kolegów z klubów WW. Zjeżdżalnia!!!
My jednak przenosimy kajaki 20 m. z prawej. Jest tu fajne miejsce na nocleg,
lecz nie dla nas. Dalej rzeka bardzo malownicza.
Dziki las, koryto szersze niż pierwszego dnia i głębiej.
Płynie się bardzo fajnie, wszystkie liczne przeszkody pokonujemy
z wody, czasami przeciągamy po drzewach. W koñcu dopływamy
do kolejnej przenoski - wodospadu po zniszczonym spiętrzeniu. Przenosimy
z lewej 25 m. Jest już 19.00 niedługo zacznie się ściemniaæ,
dlatego szukamy miejsca na nocleg. Spotykamy bobry, czaple no i w koñcu
znajdujemy miejsce na nocleg. Kajaki zostawiamy przy rzece a namioty stawiamy
na wysokiej półce na wysokości wierzchołków
drzew rosnących przy rzece. To był ciężki dzieñ,
walna na wyschniętym rozlewisku, przenoski, przeszkody, za to cały
czas się płynęło. Jednak piękna przyroda rekompensowała
wszystkie trudy. 26 km w 9 godz.
poniedziałek 8. września
Pobudka 6.00, na wodzie o 7.55. To się nie zdarza na normalnym
spływie. Przed nami kawał drogi a auta czekają. Wkrótce
docieramy do wodospadu przy zrujnowanym młynie. Przenoska z prawej
ok. 50m. przez las. Bardzo ładny leśny odcinek. Cała trasa
od Wielickiego do Sądowa przypomina mi
Drawę na odcinku poligonu od Lubia. Pojawiają się głazy
w wodzie, rzeka płynie wolno i nie wyczytasz z wody, że za chwilę
będziesz na czymś siedział. Ok. 10 dopływamy do Sądowa,
pod mostem udaje się przepłynąæ po bystrzu, potem
jednak zaczynają się schody. Przerzucenie kajaków przez
ogromne zwalone drzewo, dno muliste, nie ma nawet jak stanąæ.
Brzegiem się nie da, drzewa! Sądów to sądny odcinek,
tracimy tu zbyt wiele czasu, a na koniec duża przenoska z lewej jakieś
150 m. obok elektrowni. Ktoś zorganizował lepsze wejście
do wody, lecz jeszcze nie zdążyło się utwardziæ
i grzęźliśmy w stromym piachu. W 2005 będzie super!
Potem za wioską znów jest ładnie, bardzo ładnie! Aż
woda zaczyna zwalniaæ, nawet staje i zaczynają się rozlewiska
przed Koziczynem. Są one bardzo zarośnięte a pod wodą
czają się zaostrzone pieñki, wymarzone dla składaków.
W koñcu dopływamy do Koziczyna. Przenoska dośæ długa
przez teren pstrągarni i elektrowni. Dobrze, że kajaki są
lekkie i mamy wózek. Jest 15.00 robimy krótką przerwę,
posiłek, i przygotowujemy flagi (będziemy niedługo płynąæ
Odrą a przepisy nakazują posiadanie takowych). Dalej rzeka znowu
piękna, leśna, fajne przeszkody do pokonania. Dopływamy
do Uradu. Rzeka wypływa z lasu i zaczyna się odcinek łąkowy
sugerujący dopłynięcie do Odry. Przed samą Odrą
jeszcze przeszkoda - próg, którego przy wyższym poziomie
wody w ogóle nie ma. 18.00
Odra. Zatykamy flagi, Torsten czarno-czerwono-żółtą,
ja biało-czerwoną. Rzeka płynie bardzo szybko, oceniam na
6 km/h. Jak wiosłujemy, to pędzi się że ho!ho! Robi
się późno a żegluga Odrą dozwolona jest tylko
za dnia. Mijamy post przy przejściu granicznym Świecko i na 20.00
dopływamy do Słubic. Zatrzymujemy się po polskiej stronie
i nikomu nie przeszkadza, że dopłynęły kajaki, ludzie
wyciągają z nich jakieś torby, worki i inne, potem jeden
gość biegnie przez most na niemiecką stronę, a potem
pakują te torby do samochodu na niemieckich blachach i jadą na
polską stronę - odebrać mój samochód.
Dojechałem do Szczecina o 2.00 w nocy. Byłem padnięty, za to odcinek pokonaliśmy
przedni tego dnia. 22 km Pliszką i 17 km Odrą. 12 godzin na wodzie! To mój
rekord, na Harpaganie było 11 h i 15 minut. Tego dnia rzeka najpierw była
szeroka, leśna z głazami, rozlewiskowa stojąca z ostrymi palikami, potem
wąska leśna ze zwałkami, łąkowa wykręcona i na koniec autostrada!
3 dni na wodzie, 77 km, fantastyczne przeżycia, różnorodność rzeki, otoczenia...
A ja nieźle dostałem w kość. Ale warto, naprawdę warto! Polecam. |