piątek 16 maja
Dotarliśmy po 22.00 do Mostowa w poszukiwaniu miejsca na nocleg.
W normalnych warunkach szukalibyśmy czegoś "na dziko" bo miejsc
wokół jeziora jest mnóstwo, ale że było już zupełnie ciemno, a poza tym
byliśmy samochodem i mieliśmy ciężki sprzęt (kajaki) musieliśmy znaleźć
coś blisko drogi. Jadąc z Kierunku od Koszalina, za mostem po skręcie w
prawo znajduje się ośrodek Raj. Właściciel to cham i prostak o manierach
pomocnika zastępcy młodszego szambonurka z popegieerowkiej oczyszczalni.
Ceny, jakie nam zaoferował na nocleg były co najmniej śmieszne, wiec szybko
się oddaliliśmy. Ceny: 6 zł. / osobę + 6 zł. za namiot + 6 zł. za samochód
+ 6 zł. za łazienkę + 6 zł. za prąd. Pana nie interesowało, że chodzi tylko
o noc i tylko o kawał ziemi na namiot. Chciał koniecznie na nas zarobić,
przy czym nie był o włos elastyczny. Po drugiej stronie mostu drugi ośrodek
Czapla z właścicielem o zupełnie przeciwnym usposobieniu. To ile zapłaciliśmy
niech pozostanie tajemnicą handlową, ale znacząco odbiegało od cen z drugiej
strony jeziora. O ile ceny w Raju wynosiły 6 za wszystko, tu 5 i nie za
wszystko... Ośrodek godny rekomendacji: Ośrodek Czapla w Mostowie, tel.
(94) 3183049. Właściciel ma sporo kajaków i przyczepę do ich transportu.
Kajaki są nowe, więc właściciel nie udostępnia ich na spływy w dół Radwi,
lecz byłby w stanie odstąpić od swego stanowiska, o ile użytkownik zgodził
się pokryć koszty ewentualnej naprawy w wypadku uszkodzenia kajaka. Gość
naprawdę elastyczny. Czapla - polecam! sobota 17. maja
Mostowo - Rosnowo - Niedalino - Wronie Gniazdo
Pierwsze 6 km to wąskie jeziorko z zalesionymi brzegami, fajnie się płynie
popijając piwko. Sporo miejsc do rozbicia się na dziko. Lecz uwaga, wokół
jezior utworzono jakiś park krajobrazowy i w nocy ktoś mógłby się przyczepić!
Na koniec jeziora wioska Rosnowo, zaporą starorzecze. Nie płynęliśmy, bowiem
wszyscy odradzają ze względu na bardzo liczne przeszkody i małą ilość wody.
Kilkadziesiąt metrów dalej wejście na kanał, którym leniwie płynie się ok.
2-3 km. do elektrowni. Tu przenoska. Największa i
najbardziej uciążliwa na trasie. Różnica poziomów wody to 16 m na bardzo
krótkim odcinku. Plastikowe kajaki po prostu zsuwa się w dół po trawie.
Składaki niestety trzeba nieść. Za to bardzo miły pracownik elektrowni,
mieszkający w domu obok. Opowiedział nam o elektrowni i oprowadził po budynku.
Prawdziwy pasjonat. Od niego dowiedzieliśmy się, że jesteśmy pierwszym spływem
w tym sezonie. Marna pociecha, przyszło nam wyczyścić szlak. Za elektrownią
na rzece pojawiły się przeszkody w postaci zwalonych drzew. Wreszcie zaczęło
coś się dziać! Kilka ostrych zakrętów i zaraz rzeka się poszerzyła i wkrótce
stałą się jeziorem Hajka. Na końcu jeziora elektrownia i przenoska, po lewej
stronie kilkadziesiąt metrów. Po przenosce rzeka płytsza
ale do płynięcia, z powrotem przeszkody i zakręty, lecz niedługo rzeka znowu
zwalnia przed kolejną przenoską w Niedalinie. Zapora dzieli wodę i powstają
2 ujścia, jedno napędza elektrownię a drugie młyn. Podobno należy przed
przybiciem dowiedzieć się gdzie jest spuszczana woda. Wtedy należy przerzucać
się na odnogę gdzie jest więcej wody. My tak nie zrobiliśmy, przeniesliśmy
się na starorzecze (po lewej) a nie na kanał (po prawej). W cłej 30-m przenosce
najgorsze wejście do wody. W wodzie duże głazy i przeciągamy pierwsze 100
m. Dalej już głębiej, a jeszcze dalej można płynąć już spokojnie, dochodzi
z prawej kanał z dużą ilością wody. Za Niedalinem most, pod którym większe
bystrze, lecz głęboko, uwaga znosi na łoziny po lewej! Zaczyna się bardzo
ładny odcinek. Rzeka szeroka, szybki nurt, czasami przeszkody, które pokonujemy
bez większych problemów. Niedługo dopływamy do większego zbiornika wodnego
gdzie na końcu jest zastawka przy pstrągarni. Ostatnia, czwarta przenoska
tego dnia. Najłatwiejsza tego dnia, znowu po lewej kilkanaście metrów. Za
przenoską rzeka ma charakter bardziej łąkowy. Dużo zakrętów, szybki nurt.
Za mostem we Wronim Gnieździe zaczynamy szukać miejsca na nocleg. W końcu
o 18.45 znaleźliśmy nie najgorsze. Bardzo przydaje się turystyczny prysznic
Moniki, napełniamy go siedząc jeszcze w kajaku. Wyjście z wody jest niestety
zamulone i po wyciągnięciu kajaków na brzeg trzeba jeszcze się domyć. Wieczorem
ognisko, piwko, przelotny deszcz po północy wygonił nas do namiotów.
niedziela 18. maja
Wronie Gniazdo - Nosowo - Żelimucha - przedmieście Karlina
Po dość ciepłej nocy w porównaniu z poprzednią poranek okazał się bardzo
ładny. Świeciło słońce i szybko osuszyło namioty po nocnym deszczu. Rano
szybkie śniadanko i o 10.20 byliśmy już na wodzie. Obiecaliśmy, że dopłyniemy
do przedmieść Karlina na 16, więc trzeba było się szybko wybrać. Niedzielny
odcinek można podzielić na 4 etapy, zupełnie różne pod względem stopnia
trudności jak i otaczającej natury. Pierwszy odcinek od noclegu w okolicach
Wroniego Gniazda do mostu kolejowego na trasie Szczecin - Gdynia. Rzeka
ma tu charakter łąkowy, częste meandry. W połowie tego odcinka wybudowano
pstrągarnię, co zmusza nas do przenoski. Sugerujemy zrobić ją z prawej strony
rzeki i przenieść się na kanał, który po kilkudziesięciu metrach łączy się
znów z głównym korytem. Na kolejnym odcinku do Nosowa rzeka płynie głównie
lasem, często meandruje. Zmienia również kierunek płynięcia na zachodni.
Pojawiają się przeszkody, lecz ich pokonanie nie wymaga wysiadania z kajaka.
Na koniec tego odcinka wpływamy do Nosowa gdzie czeka nas Wietnamka: łoziny
z obu stron tak się rozrosły, że powstał
zwarty monolit buszu. Na szczęście Torsten zabrał piłkę (do piłowania) i
szybko udrożniliśmy przepływ. Za mostem zaczął się najcięższy odcinek spływu.
Jest to jakiś park niedaleko jakiegoś pałacu. Rzeka płynie dziko wzdłuż
gęstego lasu. Napotkany wędkarz sugerował nam byśmy lepiej kajaki przewieźli,
bo drzewa są tak powalone, że nie da się przepłynąć. Nam się jednak udało,
często trzeba było rękami poodrzucać mniejsze kawałki drzew, całe szczęście
poziom wody był wysoki. Woda była zimna, lecz pomimo tego mocząc czasem
nogi udało nam się jakoś szczęśliwie pokonać ten ciekawy technicznie odcinek.
Był on uciążliwy szczególnie niedaleko Nosówka, im bliżej Żelimuchy, tym
łatwiej. Ostatni odcinek od Żelimuchy do Karlina tu bułka z masłem. Można
tu się już totalnie wyluzować, otworzyć piwko czy nogi położyć na burcie.
Długie proste odcinki w malowniczej scenerii. Nieopodal słychać samochody
na drodze Szczecin - Gdynia. Gdy mijamy mostek dla gazociągu, jest to dla
nas info, że trzeba się teraz
rozglądać, bo zaraz będzie zakręt rzeki, który jest zabezpieczony kamieniami
i jest to dla nas dogodne miejsce do zakończenia spływu. Wcześniej sprawdziliśmy
to miejsce i wiemy, że jest tu bardzo dogodny dojazd, bowiem nad rzeką znajduje
się ośrodek wypoczynkowy. Jadąc od Karlina 1 km za miastem z lewej strony
jest stacja benzynowa z motelem i placem zabaw dla dzieci. Dalej idąc w
dół jest ośrodek i stadnina koni. Właściciele zgodzili się byśmy zakończyli
tu nasz spływ i nawet wykorzystali ich paleniska i wiatę do zrobienia sobie
grilla. Co niniejszym uczyniliśmy. Gdy dopłynęliśmy więc ok. 15.20 do naszego
zakola rzeki zabezpieczonego dużymi kamieniami, dobiliśmy do brzegu i gdy
wyciągaliśmy kajaki przyjechali Monika z Anią oraz moi znajomi Agnieszka,
Magda i Rafał. Rafał zabrał Torstena i Cypisa po samochody, dziewczyny przygotowały
grillo-obiad, a ja z Gonią zajęliśmy się kajakami. A gdy już wszystko poskładaliśmy
nadszedł deszcz i ochłodzenie. Bardzo miło było po zakończonym spływie,
pełni wrażeń najeść się i powspominać.
Pierwszego dnia przepłynęliśmy ok. 24 km, drugiego ok. 20 km. Można by płynąć
dalej, aż do Karlina jeszcze jakieś 2 km, ale podobno nie warto. |