piątek 30. kwietnia
Nasz spływ w tym terminie i w takim gronie był logiczną konsekwencją
spływu Obrą w czerwcu 2003, gdy w czasie spływu udaliśmy się na referendum
unijne. Rozpoczęliśmy spływ w Starym Osiecznie, gdyż w DPR do połowy czerwca
obowiązuje zakaz pływania kajakami.
Ja spotkałem się z Uli i Torstenem w Santoku, gdzie zamierzaliśmy
zakończyć spływ, tam zostawiłem samochód i
przepakowałem się do samochodu Uli i Torstena . Do Starego Osieczna
dojechaliśmy już po zmroku, lecz przy jasno świecącym
księżycu w pełni
znaleźliśmy miejsce na polance przy moście. Jadąc ze
strony Gorzowa polanka znajduje się po lewej stronie przed mostem
nad Drawą. W nocy odpaliliśmy szampana, którego przywiozły
stare unijne członki. Pogadaliśmy przy ognisku, wspominając
klubowiczów, pośmialiśmy się i o 4 nad ranem lulu.
sobota 1.maja [27 km]
Jak przystało na 1 maja temperatura rano nas mile zaskoczyła
- było naprawdę ciepło. Zjedliśmy śniadanko,
złożyliśmy kajaki i zabezpieczyliśmy samochody w Osiecznie
(niestety parking płatny) i po 12 ruszyliśmy. Drawa wiosną
jest piękna. Rzeka niesie dużo wody, dobrze się płynie,
a wokół świeża zieleń. Żadnych innych
kajaków, tylko my i puszcza.
Przed leśniczówką Dębina jest miejsce oznaczone czerwoną
wstążką na drzewie. Za zakrętem jest duża
zwałka na zakolu rzeki. Nie radzimy wpływać na to zakole
bez uprzedniego zwiadu, może zakończyć się źle!!!
Nam na składakach udało się przepłynąć,
choć na jakimś sterczącym kikucie urwałem element steru.
Dalej już płynie się właściwie bez większych
przeszkód. Na biwaku w Przeborowie zatrzymaliśmy się na
kawkę.
Biwak zmienił się od 1999 r., gdy kończyliśmy na
nim naszą przygodę z Drawą. Powstały zadaszone stoliki.
Ruszyliśmy w dalszą drogę z nadzieją, że znajdziemy
fajne miejsce jeszcze na Drawie przed ujściem do Noteci, lecz wszystkie
fajne miejsca były zajęte przez 1-majowych turystów. Wydaje
mi się też, że za dużo ciekawych miejsc do rozbicia
po prostu nie ma. Drawa do ujścia płynie dość żwawo
ale bez przeszkód w wodzie. Pod oboma mostami kolejowymi można
spokojnie przepłynąć, jest wystarczająco wody ponad
kamieniami, co piętrzą wodę i sprawiają wrażenie
niezbyt bezpiecznych.Za drugim mostem kolejowym i drogowym rzeka wije się
i sprawia wrażenie, że już już tuż tuż
i... wpada do Noteci. Nie znaleźliśmy nic ciekawego na Drawie
i zaczęliśmy szukać na Noteci,
bo robiło się późno (19.00). Noteć jest zdecydowanie
szersza od Drawy i płynie znacznie szybciej. Niestety czystość
wody jest zdecydowanie gorsza. Na szczęście brzegi po obu stronach
są suche i ok. 2 km od ujścia po prawej stronie znaleźliśmy
wymarzoną dla nas łączkę penę małych, białych,
kwiatów. Nabraliśmy wody do prysznica turystycznego i rozbiliśmy
namioty. Wieczorem kolacja, ognisko, piwko i gitarki.
Tego dnia nie spadłą na nas kropla deszczu, choć wydawało się, że deszcz
tuż tuż. Przez cały wieczór oglądaliśmy piękne błyskawice pojawiające się
na horyzoncie. Atrakcją dnia okazały się również dwa filmy nakręcone nowym
cyfrakiem Torstena. Nadały one nowa jakość przechowywaniu wspomnień ze spływów
- ech ta technika...
niedziela 2. maja [30 km]
Ruszyliśmy wcześnie, bo ok. 11. Przed nami był
najdłuższy, ok. 30 km odcinek trasy. Noteć jest
dokładnie oznaczona słupkami kilometrowymi i mogliśmy sprawdzać
ile zajęło nam przepłynięcie kolejnego kilometra.
Rzeka płynie wzdłuż Puszczy Drawskiej aż do Drezdenka.
Fajnie przepływa się pod mostami, niektóre są już
nieużywane i stanowią pamiątkę przeszłości,
gdy niedaleko przebiegała granica i szlaki komunikacyjne biegły
tylko z północy na południe. Krajobrazowo Noteć zaskoczyła
na plus. Spodziewaliśmy się łysego kanału, a rzeczywistość
obdarowała nas nadzwyczajną wegetacją roślinna rozwiniętą
nadzwyczaj bujnie. Co prawda Noteć nie jest obrośnięta
na tym odcinku lasem ale dziki temu widoki wokół są przepiękne
W Drezdenku z prawej strony za mostem przy pomoście zrobiliśmy
postój i ekipa ruszyła idzie do sklepu na zakupy. Gdy odbijaliśmy
od brzegu przepływająca motorówka wzbudziła falę,
która wdarła się nam do kajaków. Niestety operator
motorówki
za późno zwolnił bieg łodzi i fala ze sporym impetem
przelała się przez burtę naszego składaka. Torsteny
mieli więcej szczęścia, bo byli po drugiej stronie pomostu
i cała moc skupiła się na nasJ. 5 km za Drezdenkiem Noteć
odbija na południe i płynie wzdłuż łąk.
Po obu stronach mijaliśmy wysokie drzewa obgryzione przez bobry. Pogoda
zaczęła się psuć, zrobiło się chłodniej,
zaczął wiać silny zachodni wiatr, ale nie padało. W
Trzebiczu przepłynęliśmy pod ładnym mostem, a po bokach
olśnił nas piękny wido
k biegających po polu koni. Mijamy Trzebicz i płyniemy wzdłuż
Puszczy Noteckiej. Po 1,5 godz. dopływamy do mostu na drodze 157 i
zaczynamy rozglądać się za noclegiem. Znajdujemy miejsce
ok. 1,5 km za mostem po lewej stronie na łące analogicznej do
tej z poprzedniego noclegu. Brzeg jest nieco niegościnny i dno pokrywa
spory muł. Kilkakrotnie klnąc sążniście wyciągamy
w końcu kajaki na brzeg. Nie ma problemu ze znalezieniem drewna na
ognisko. Tej nocy mamy z Cypiem niezłą fazę na granie wesołych
kawałków. Około północy naszym trelom zaczyna
towarzyszyć lekki szum kropel deszczu uderzających o namioty,
nie trwa to jednak zbyt długo. Dzięki operatywności Torstena
na drugą kolację jemy ziemniaki z ogniska - tak pysznych ziemniaków
nie jedliśmy już od dawna.
poniedziałek 3. maja [19 km]
Ranek powitał nasz szarym niebem. Z zapałem wcinamy śniadanko i zaczynamy
zrzucać kajaki na wodę. Czynność tę przerywa jednak przepływająca barka.
Widok niesamowity - rzeka, bowiem nie jest szeroka i wydaje się, że barka
zajmuje ją całą. Cypis trochę panikuje, że fala wciągnie pod wodę Szuję
siedzącego już w kajaku. Na szczęście jest bezpiecznie - barka majestatycznie
przepływa obok nas i za chwilę jesteśmy wszyscy na wodzie. Otoczenie rzeki
zmienia się nieznacznie, jest jednak wyraźnie szerzej.
Płynie się bardzo fajnie, ładne widoki. Po drodze postanowiliśmy
sprawdzić w jakim czasie przepływamy 1 km. Normalnie zajmowało
nam to 10 min. ale gdy naparliśmy na wiosła zabrało nam to
3 min i 56 sekund. Z obserwacji mapy można wywnioskować, że
rzeka od Drezdenka powinna mieć charakter łąkowo-bagienny.
Jednak brzegi są gęsto porośnięte krzewami i drzewami.
Do Santoka dopływamy w dość dobrym tempie. Z łodzi
zaparkowanej na przystani w Santoku pozdrawiają nas inni wodniacy.
Torsten proponuje zobaczyć ujście Noteci do Warty. Podpływamy
i zaskakuje nas potęga Warty - to nie to, co Wisła, ale Warta
sporą rzeką jest. Kilka fotek dla potomności i mozolnie wracamy
300 pod prąd do przystani w Santoku. Wychodzi słońce i
robi się bezlitośnie ciepło. Wypakowujemy manele na brzeg
i szybko zaczynamy składać kajaki. Robimy również
mały popas - zjadamy resztki prowiantu. Wodniacy na łodzi robią
grilla i zapach drażni nas niemiłosiernie. Za chwilę wodniacy
nas wołają i wręczają siatkę, a w niej .....
cieplutka i pyszna kaszanka z grilla. Niesamowici ludzie. Rewanżujemy
się im równie pysznym niemieckim winem. Uprzejmościom
wydaje się nie być końca - za chwilę wędruje
do nas kolejna siatka tym razem kurczak i kiełbaska. Dziękujemy
załodze "Monisi, Gorzów Wielkopolski".
Uli i Cypis idą na zakupy przed drogą, a Szuja udaje się po autko do pobliskiej
zagrody. Po chwili ruszamy samochodem po autka Torstenów i Cypisa. W Osiecznie
Cypis żegna się z Uli i Szujką, i rusza do Gdańska. Uli i Szuja wracają
do Santoka i tak kończy się nasza przygoda. |