Parsęta 2005
 
  • kajak: Monika + Shuya
  • kajak: Gonia (2 dni tylko) + Cypis

sobota 30.04
Białogard - Karlino (Lubiechowo) 22 km
Wybór Białogardu na początek spływu był spowodowany jedynie względami logistycznymi. Można zostawić tu samochody a następnie łatwo dojechać pociągiem z Kołobrzegu. W Białogardzie trudno znaleść dogodne miejsce do złożenia i wodowania kajaków. Białogard odwrócił się tyłem do rzeki i wylewa tam ścieki i
nieczystości. Nas przywitał niezbyt przyjemny zapach bijący od wody. Podobno teraz jest lepiej. W miarę dogodne miejsce do wodowania znajduje się przy moście drogowym, wyjeżdżając z miasta na Świdwin, od razu za torami kolejowymi. W prawo parking przed Urzędem dla bezrobotnych, a lewo łączka na wodowanie kajaków. Łączka średnia, ale nie ma co narzekać! Parsęta płynie tu dość szybko. Pod mostem bezpiecznie - ale należy pamiętać że był wysoki poziom wody. Po przepłynięciu ok. 100 m. próg wodny. My zdecydowaliśmy się obnosić, ale ewentualnie na własne ryzyko można przepłynąć. Wyjście z wody fatalne ale raczej polecam lewa stronę. Pierwsze 3 km to ślady Białogardu. Śmieci, worki, butelki i smród. Z czasem jednak te znaki znikły i pozostały tylko naturalne ślady 2 m. ponad obecnym poziomem wody po lini wodnej sprzed kilku tygodni. Rzeka ma tu charakter łąkowy, liczne zakręty, przeszkody dające się pokonać bez wychodzenia na brzeg i nawet bez większego kombinowania. Dalej rzeka zwalnia i jest obwałowana, a po 6 km dopływamy do elektrowni wodnej w Rościnie. Dogodne miejsce od wyciagnięcia i wodowania z lewej w zatoczce utworzonej przez strumyk. Po wypłynięciu uwaga na liczne w wodzie pale - płynąć ostrożnie bliżej prawego brzegu. Dalej rzeka wpływa do lasu i pojawiają się nieszkodliwe, a nadające uroku rzece przeszkody. Po godzinie dopływamy do Karlina. Rzeka omija raczej miasto. Pod mostami bezpiecznie. Na koniec dochodzi Radew. Radew przepływa centralnie przez Karlino, jest obwałowana i szeroka. Parsęta jest dzika, wąska i szybka. W momencie połączenia rzek wydaje się więc, jakby to Parsęta uchodziła do Radwii a nie odwrotnie. Wypływając za Karlino

przepływamy przez mały jaz - zwany przez miejscowych wodospadem. Jest on niewielki i przepływa się przez niego gładko. Za Karlinem zaczynamy szukać miejsca na nocleg. Rzeka ma na prawdę silny nurt. Poszukiwania nie są proste ze względu na wały i podmokłe brzegi. Na moście po-kolejowym można łatwo wyjąć kajaki, za to miejsce pod namioty słabe. 50 m dalej znajdujemy po prawej dużą łączkę w zakolu rzeki. Dogodne miejsce do wyciągnięcia kajaków, równo pod namioty a poza tym "ciepła ziemia" nagrzana po całym dniu. Zastanawiamy się nad pochodzeniem łach piasku na łące. Czy przywiał wiatr, czy przyniosła woda...? Mamy udany, przegadany cały wieczór przy ognisku. Niektórzy zasypiają na siedząco. Od czasu do czasu przeszkadzają tylko odgłosy z pobliskiego zakładu - niestety nie wiemy jakiego ale wyraźnie ponad lasem widać komin czy coś w tym rodzaju. Tego dnia mieliśmy ładną choć nie upalną pogodę, na wodzie spędziliśmy 4,5 godziny z czego płynięcia było 3 (2 przenoski) i w tym czasie pokonaliśmy 22 km. Widać więc jak ładnie niosła nas rzeka.
niedziela 1.05
Karlino - Bardy, 18 km

Dzień zaczął się nieciekawie. Padało. Na szczęście "trochę" się przejaśniło i o 12 mogliśmy już być na wodzie. Sielankę przerywał jednak od czasu do czasu drobny deszcz. Rzeka płynie wśród drzew lub łąkami zarośniętymi przy samym brzegu, dającymi wrażenie płynięcia lasem. Rzeka szeroka, nurt bystry. Nieliczne przeszkody dają się pokonać bez większych problemów. 8 km do mostu Kłopotowo - Wrzosowo pokonujemy w godzinę. Tu zaskakuje nas dziwny hałas dochodzący z prawej strony, jakby szum wodospadu czy wichru!? Jeszcze 4 km płynięcia
malowniczą rzeką przez las i dopływamy do progu wodnego przy osadzie Pyszka, gdzie robimy sobie przerwę i odprowadzamy Gosię na pociąg. Niestety, nie ma urlopu i musi wracać do Gdańska. Próg pokonuje się bezproblemowo. Po wyjściu na brzeg okazuje się, że wylądowaliśmy na półwyspie utworzonym przez odcięte starorzecze. Miejsce to okazuje się jednocześnie dość miłym miejscem do biwakowania (po uzgodnieniu z pobliskim gospodarzem). Dalej 6 km ładnej rzeki leśno - łąkowej o szybkim nurcie i z nielicznymi przeszkodami i dopływamy do mostu niedaleko Bardów. Tu z prawej strony dogodne miejsce na biwak. Niepodal w lesie, miejsce myśliwych na leśne biesiady. Wiaty, palenisko, daszki, latryna... My jednak zatrzymaliśmy się przy rzece. Mała wiata: stoliczek z ławami z daszkiem nam wystarcza. Sprawdza się nasz prysznic turystyczny, zawieszamy go pod daszkiem. Wieczorem ognisko i cały wieczór prześpiewany i przegrany (na gitarach). Rano zwiedzamy grodzisko położone w lesie. W wiosce jest podobno muzeum. Nie udało nam się znaleść starych grobów - kurhanów. Tego dnia pokonujemy 18 km w 3 godziny (na wodzie).
poniedziałek 2.05
Bardy - Kołobrzeg, 23 km
Ostatni dzień przywitał nas ładną pogodą i silnym południowo-wschodnim wiatrem. Pchał nas potem w plecy całą drogę. Minęła nas również grupa jednodniowych kajakarzy z Kołobrzegu (6 kajaków) a z mostu pozdrowili nas rowerzyści.
To jedyna grupa kajakowa jaką spotkaliśmy pomimo długiego weekendu. Trasa do Kołobrzegu zajęła nam niespełna 4 godziny zbytnio się nie przemęczając. Po drodze mijamy grupę jedynych poza nami kajakarzy, którzy robią sobie małą sjestę i pieką kiełbaski w ognisku. Miła wymiana uprzejmości - zapraszają nas do ognia, my jednak mając w perspektywie jeszcze logistykę samochodową nie korzystamy z zaproszenia. Większa część trasy do Rościęcina to ładny, malowniczy odcinek wśród lasów. Rzeka się tu znacznie poszerza i przeszkód właściwie juz nie ma. Jedynie ostre zakręty połączone z silnym prądem stanowią utrudnienie. Ok. 1 km za Pustarami po prawej stronie dogodne miejsce na biwak. Ale właściwie odcinek Bardy - Kołobrzeg nie potrzebuje być dzielony noclegiem. Przed Rościęcinem kilka ostrych zakrętów i strome malowicze zbocza . Dalej, gdy rzeka wychodzi z lasu, staje się nieciekawa. Dość szybki nurt, silny wiatr w plecy (całe szczęście) i ok. 16 lądujemy przy pierwszym moście w Kołobrzegu. Za mostem bystrze z głazami. Jeśli ktoś
przepływa dalej, niech najpierw obejrzy to miejsce z mostu. Istnieje możliwość ominięcia bystrza tzw kanałem młyńskim - ale ze względu na nasze delikatne składaki zdecydowaliśmy się nie ryzykować. W Kołobrzegu nie ma dzikich miejsc do zakończenia spływu. Pozostają stanice. Nasze miejsce jednak jest dla nas optymalne. Odrobina wału nadaje się do złożenia kajaków. Wcześniej jedziemy pociągiem do Białogardu po samochody, następnie składamy sprzęt i jedziemy do "remizy", gdzie korzystając ze znajomości Moniki mamy miejsce na nocleg (nie będę pisał o szczegółach, bo nie wiadomo, kto to przeczyta...). Przy pakowaniu kajaków ma miejsce jeszcze jedno miłe wydarzenie - uczestniczka mijanego dwukrotnie spływu proponuje nam pomoc w znalezieniu noclegu w Kołobrzegu. Zacny i nieczęsty gest - serdecznie dziękujemy i pozdrawiamy! Wieczorem jeszcze Kołobrzeg nocą - tętni życiem szczególnie w okolicach latarni morskiej. Wszystkie sklepy pozamykane, jedynie otwarte delikatesy koło policji. Tego dnia pokonujemy 23 km w niespełna 4 godziny. Bardzo pomógł nam wiatr w plecy.
wtorek 3.05
Kołobrzeg

Dzień odpoczynku i szlajania się po tym nadmorskim kurorcie. Po 3 dniach spokoju nic dobrego nie mogę napisać o atmosferze tego miasta. Tłumy, fury, ceny...