sobota 30.04
Białogard - Karlino (Lubiechowo) 22 km
Wybór Białogardu na początek spływu był spowodowany jedynie względami
logistycznymi. Można zostawić tu samochody a następnie łatwo dojechać
pociągiem z Kołobrzegu. W Białogardzie trudno znaleść dogodne miejsce
do złożenia i wodowania kajaków. Białogard odwrócił się tyłem do rzeki
i wylewa tam ścieki i
nieczystości. Nas przywitał niezbyt przyjemny zapach bijący od wody. Podobno
teraz jest lepiej. W miarę dogodne miejsce do wodowania znajduje się przy
moście drogowym, wyjeżdżając z miasta na Świdwin, od razu za torami kolejowymi.
W prawo parking przed Urzędem dla bezrobotnych, a lewo łączka na wodowanie
kajaków. Łączka średnia, ale nie ma co narzekać! Parsęta płynie tu dość
szybko. Pod mostem bezpiecznie - ale należy pamiętać że był wysoki poziom
wody. Po przepłynięciu ok. 100 m. próg wodny. My zdecydowaliśmy się obnosić,
ale ewentualnie na własne ryzyko można przepłynąć. Wyjście z wody fatalne
ale raczej polecam lewa stronę. Pierwsze 3 km to ślady Białogardu. Śmieci,
worki, butelki i smród. Z czasem jednak te znaki znikły i pozostały tylko
naturalne ślady 2 m. ponad obecnym poziomem wody po lini wodnej sprzed
kilku tygodni. Rzeka ma tu charakter łąkowy, liczne zakręty, przeszkody
dające się pokonać bez wychodzenia na brzeg i nawet bez większego kombinowania.
Dalej rzeka zwalnia i jest obwałowana, a po 6 km dopływamy do elektrowni
wodnej w Rościnie. Dogodne miejsce od wyciagnięcia i wodowania z lewej
w zatoczce utworzonej przez strumyk. Po wypłynięciu uwaga na liczne w
wodzie pale - płynąć ostrożnie bliżej prawego brzegu. Dalej rzeka wpływa
do lasu i pojawiają się nieszkodliwe, a nadające uroku rzece przeszkody.
Po godzinie dopływamy do Karlina. Rzeka omija raczej miasto. Pod mostami
bezpiecznie. Na koniec dochodzi Radew. Radew przepływa centralnie przez
Karlino, jest obwałowana i szeroka. Parsęta jest dzika, wąska i szybka.
W momencie połączenia rzek wydaje się więc, jakby to Parsęta uchodziła
do Radwii a nie odwrotnie. Wypływając za Karlino
przepływamy przez mały jaz - zwany przez miejscowych wodospadem. Jest
on niewielki i przepływa się przez niego gładko. Za Karlinem zaczynamy
szukać miejsca na nocleg. Rzeka ma na prawdę silny nurt. Poszukiwania
nie są proste ze względu na wały i podmokłe brzegi. Na moście po-kolejowym
można łatwo wyjąć kajaki, za to miejsce pod namioty słabe. 50 m dalej
znajdujemy po prawej dużą łączkę w zakolu rzeki. Dogodne miejsce do wyciągnięcia
kajaków, równo pod namioty a poza tym "ciepła ziemia" nagrzana po całym
dniu. Zastanawiamy się nad pochodzeniem łach piasku na łące. Czy przywiał
wiatr, czy przyniosła woda...? Mamy udany, przegadany cały wieczór przy
ognisku. Niektórzy zasypiają na siedząco. Od czasu do czasu przeszkadzają
tylko odgłosy z pobliskiego zakładu - niestety nie wiemy jakiego ale wyraźnie
ponad lasem widać komin czy coś w tym rodzaju. Tego dnia mieliśmy ładną
choć nie upalną pogodę, na wodzie spędziliśmy 4,5 godziny z czego płynięcia
było 3 (2 przenoski) i w tym czasie pokonaliśmy 22 km. Widać więc jak
ładnie niosła nas rzeka.
niedziela 1.05
Karlino - Bardy, 18 km
Dzień zaczął się nieciekawie. Padało. Na szczęście "trochę" się przejaśniło
i o 12 mogliśmy już być na wodzie. Sielankę przerywał jednak od czasu
do czasu drobny deszcz. Rzeka płynie wśród drzew lub łąkami zarośniętymi
przy samym brzegu, dającymi wrażenie płynięcia lasem. Rzeka szeroka, nurt
bystry. Nieliczne przeszkody dają się pokonać bez większych problemów.
8 km do mostu Kłopotowo - Wrzosowo pokonujemy w godzinę. Tu zaskakuje
nas dziwny hałas dochodzący z prawej strony, jakby szum wodospadu czy
wichru!? Jeszcze 4 km płynięcia
malowniczą rzeką przez las i dopływamy do progu wodnego przy osadzie Pyszka,
gdzie robimy sobie przerwę i odprowadzamy Gosię na pociąg. Niestety, nie
ma urlopu i musi wracać do Gdańska. Próg pokonuje się bezproblemowo. Po
wyjściu na brzeg okazuje się, że wylądowaliśmy na półwyspie utworzonym
przez odcięte starorzecze. Miejsce to okazuje się jednocześnie dość miłym
miejscem do biwakowania (po uzgodnieniu z pobliskim gospodarzem). Dalej
6 km ładnej rzeki leśno - łąkowej o szybkim nurcie i z nielicznymi przeszkodami
i dopływamy do mostu niedaleko Bardów. Tu z prawej strony dogodne miejsce
na biwak. Niepodal w lesie, miejsce myśliwych na leśne biesiady. Wiaty,
palenisko, daszki, latryna... My jednak zatrzymaliśmy się przy rzece.
Mała wiata: stoliczek z ławami z daszkiem nam wystarcza. Sprawdza się
nasz prysznic turystyczny, zawieszamy go pod daszkiem. Wieczorem ognisko
i cały wieczór prześpiewany i przegrany (na gitarach). Rano zwiedzamy
grodzisko położone w lesie. W wiosce jest podobno muzeum. Nie udało nam
się znaleść starych grobów - kurhanów. Tego dnia pokonujemy 18 km w 3
godziny (na wodzie).
poniedziałek 2.05
Bardy - Kołobrzeg, 23 km
Ostatni dzień przywitał nas ładną pogodą i silnym południowo-wschodnim
wiatrem. Pchał nas potem w plecy całą drogę. Minęła nas również grupa
jednodniowych kajakarzy z Kołobrzegu (6 kajaków) a z mostu pozdrowili
nas rowerzyści.
To jedyna grupa kajakowa jaką spotkaliśmy pomimo długiego weekendu. Trasa
do Kołobrzegu zajęła nam niespełna 4 godziny zbytnio się nie przemęczając.
Po drodze mijamy grupę jedynych poza nami kajakarzy, którzy robią sobie
małą sjestę i pieką kiełbaski w ognisku. Miła wymiana uprzejmości - zapraszają
nas do ognia, my jednak mając w perspektywie jeszcze logistykę samochodową
nie korzystamy z zaproszenia. Większa część trasy do Rościęcina to ładny,
malowniczy odcinek wśród lasów. Rzeka się tu znacznie poszerza i przeszkód
właściwie juz nie ma. Jedynie ostre zakręty połączone z silnym prądem
stanowią utrudnienie. Ok. 1 km za Pustarami po prawej stronie dogodne
miejsce na biwak. Ale właściwie odcinek Bardy - Kołobrzeg nie potrzebuje
być dzielony noclegiem. Przed Rościęcinem kilka ostrych zakrętów i strome
malowicze zbocza . Dalej, gdy rzeka wychodzi z lasu, staje się nieciekawa.
Dość szybki nurt, silny wiatr w plecy (całe szczęście) i ok. 16 lądujemy
przy pierwszym moście w Kołobrzegu. Za mostem bystrze z głazami. Jeśli
ktoś
przepływa dalej, niech najpierw obejrzy to miejsce z mostu. Istnieje możliwość
ominięcia bystrza tzw kanałem młyńskim - ale ze względu na nasze delikatne
składaki zdecydowaliśmy się nie ryzykować. W Kołobrzegu nie ma dzikich
miejsc do zakończenia spływu. Pozostają stanice. Nasze miejsce jednak
jest dla nas optymalne. Odrobina wału nadaje się do złożenia kajaków.
Wcześniej jedziemy pociągiem do Białogardu po samochody, następnie składamy
sprzęt i jedziemy do "remizy", gdzie korzystając ze znajomości Moniki
mamy miejsce na nocleg (nie będę pisał o szczegółach, bo nie wiadomo,
kto to przeczyta...). Przy pakowaniu kajaków ma miejsce jeszcze jedno
miłe wydarzenie - uczestniczka mijanego dwukrotnie spływu proponuje nam
pomoc w znalezieniu noclegu w Kołobrzegu. Zacny i nieczęsty gest - serdecznie
dziękujemy i pozdrawiamy! Wieczorem jeszcze Kołobrzeg nocą - tętni życiem
szczególnie w okolicach latarni morskiej. Wszystkie sklepy pozamykane,
jedynie otwarte delikatesy koło policji. Tego dnia pokonujemy 23 km w
niespełna 4 godziny. Bardzo pomógł nam wiatr w plecy.
wtorek 3.05
Kołobrzeg
Dzień odpoczynku i szlajania się po tym nadmorskim kurorcie. Po 3 dniach
spokoju nic dobrego nie mogę napisać o atmosferze tego miasta. Tłumy,
fury, ceny...
|